Komentarze (0)
Mijały kolejne dni. Wyrzuciłam wszystkie zdjęcia, wspomnienia, uczucia jakie mogłby tylko wiązać się z jego osobą. Jednak wciąż nie mogłam wyrzucić go ze swojego życia, wciąż go nie oglądając. Mieliśmy ze sobą zamieszkać, nareszcie po prawie 6 latach związku. Mój brat udostępnił nam swoje mieszkanie, wszystko było już ustalone. Zmieniłam pracę. Wybrałam to samo centrum handlowe w którym pracował bym mogła codziennie zawozić nas razem do pracy, byśmy mogli razem wracać, czuć, że jesteśmy gdzieś tam blisko siebie - "to takie romantyczne" - wtedy tak myślałam. Dziś ta decyzja stałam się moim przekleństwem. Codziennie oglądanie go jednak umacniało mnie. Rosłam w siłę. Nie odpowiadałam na jego marne "Cześć". Nie patrzyłam w ogóle na niego. Dla mnie nie istniał. Wciąż krążył pod moją pracą. Przechodził się w tą i z powrotem wciąż zaglądając do sklepu.
Minął tydzień, dwa, miesiąc. Dostałam smsa od nieznajomego numeru, albo raczej niezapisanego, bo doskonale go znałam. Jakby nigdy nic się nie stało poprosił o spotkanie, zaprosił mnie na drinka, kolację. Zignorowałam go. Napisał następnego dnia i przez kolejne dni wciąż dostawałam wiadomości z prośbą spotknia. Moje długie milczenie przerwał jednak dość długi i bolesny sms"...Kocham Cię i zawsze będę Kochał. Życie z myślą, że mnie zdradziłaś było bolesne, ale jeszcze bardziej boli mnie życie bez Ciebie..." - te słowa najbardziej zapadły mi w pamięć.
Choć wiedziałam, że moja odpowiedź nic już nie zmieni. Zostałam osądzona już dawno temu za coś czego nigdy nie zrobiłam. Uwierył mojej "przyjaciółce" bez wahania w jej opowieść o mojej zdradzie. Nie przyszedł do mnie, nie spytał czy to prawda, nie dał szansy na obronę, on już mnie osądził, uwierzył w to z taką łatwością. Fakt ten tylko upewnił mnie w słuszności mojej decyzji. Czekał pod pracą. W autobusie nie odchodził ode mnie na krok wciąż prosząc o rozmowę. Wysiadłam, padał deszcz i wiedziałam, że świat płaczę gdzieś tam w środku razem ze mną. "Nigdy więcej, nie uronisz łzy, nigdy więcej Cię nie skrzywdzi!!!" - wciąż powtarzałam sobie w myślach i ruszyłam przed siebie. Dogonił mnie. Zagrodził drogę.
- porozmawiaj ze mną. Proszę.
- po co? To co Ci powiem i tak niczego nie zmieni. Nie chcę Cię w swoim życiu i nie obchodzi mnie to w jaki sposób o mnie myślisz. Ja mam czyste sumienie i reszta mnie nie obchodzi.
- Proszę, chcę to usłyszeć, że tego nie zrobiłaś. Dlaczego mnie wciąż okłamywałaś sama a wypominałaś wciąż moje kłamstwa...zostańmy przyjaciółmi.
- nigdy Cię nie okłamałam. Nigdy Cię nie zdradziłam. Nie chcę Twojej przyjaźni, bo nie potrzebuję takich przyjaciół w swoim życiu. Nie ufam Ci i nie wierzę w ani jedno Twoje słowo. Idź do niej. Wiem co robiliście zaraz po naszym rozstaniu. Wszyscy nasi znajomi wciąż mi to donoszą łapiąc się za głowę. Ale mnie to już nie obchodzi jestem ponad to.
- Między nią a mną do niczego nie doszło. Byliśmy na kilku imprezach i spotkaliśmy się kilka razy, to wszystko. Ja widzę jaka ona jest. Chcę Ciebie.
- hahaha mnie?! Zabawiła się Tobą i kopnęła w tyłek a teraz przychodzisz do mnie, bo zobaczyłeś jaka jest. Miałeś rację mówiąc mi wtedy, że powinnam znaleźć sobie innego faceta taki, który siedział by ze mną i nie szlajał się po klubach. Miałeś rację, chcę takiego faceta a nie Ciebie.
- to nie zostaniemy przyjaciółmi?! Proszę Cię...
-Nie
Poszłam. Zostawiając go ze łzami w oczach. Czułam się wspaniale. W jednej chwili straciłam dwoje przyjaciół, ktorzy bez żadnych skrupółów mnie oszukali, ale to nie miało już znaczenia. Liczyłam się tylko ja. Byłam szczęśliwa.