Komentarze (0)
Obudziłam się wczesnym rankiem, znów nie mogłam spać. Myślałam, że odnajdę spokój, ale nigdzie go nie było. "Wróciliśmy do siebie" - słowa ta wbudzały we mnie odrazę i przerażenie. "Czemu się nie cieszę?!". Już wiem. Ja nie mogę tak żyć. Nie mogę go kochać, nie tak.
Zadzwoniłam do niego, poinformowałam, że potrzebuję się spotkać już dziś. W słuchawce telefonu usłyszałam jego załamany głos. Płakał. Fala przerażenia przeleciała moje ciało od stóp do głowy raz po raz. "Zdradził mnie z nią. Zdradził." Wiedziałam, że jego spotkania z moją przyjaciółką na tzw. "fajkę" w końcu do czegoś doprowadzą. Ile mógł tak balansować na tej granicy. Kochał mnie, pragnął jej a ona pragnęła zemsty na mnie. Udowodnienia mi, że może mieć każdego, że jest lepsza. Nigdy nie była. Oddałam go jej świadomie. Oddałam go, bo gdzieś w głębi wiedziałam, że nasza miłość odeszła, tylko żadne z nas nie chciało jej na to pozwolić. "Jeśli coś kochasz, puść to wolno, jeśli wróci jest Twoje, jeśli nie - nigdy Twoje nie było".
Spotkaliśmy się. Płakał. Nie mógł przestać. Przytulałam go, choć wiedziałam, że nie powinnam. Znów taka słaba, znów pozwoliłam sobie na uczucia do niego. Otarł łzy. Nie chciał powiedzieć o co chodzi. Spojrzałam mu głęboko w oczy - "zanim coś powiesz, ja zrobię to pierwsza. Nie mogę z Tobą być na takich zasadach. To nie ja. Nie pozwolę Ci na spotkania z koleżankami sam na sam. Na spotkania z moją "przyjaciółką", na ciągłe wyjazdy beze mnie. Chce byś mnie potrzebował. Po co Ci w ogóle spotkania sam na sam z innymi dziewczynami? Dlaczego, nie możesz się spotkać w ekipie z nimi?! Dlaczego spotykasz się z nią. Dlaczego na moich urodzinach tańczyłeś tylko z nią?! Dlaczego akurat z nią, gdzie wiesz, że mnie to rani patrząc na naszą przeszłość?! Ja tak nie mogę. Musimy usiąść i wszystko jeszcze raz przedyskutować. To jest związek. Obydwoje powinniśmy być szczęsliwi a nie tylko Ty. Nie chcę być taką dziewczyną, nigdy nie byłam. Nie godzę się na to słyszysz?!" - wykrzyczałam to wszystko bez namysłu, zraniona, przez łzy.
Spojrzał na mnie całkowicie dla mnie nieznajomo "Nie możemy być razem. Nie mogę do Ciebie wrócić. Jeszcze nie teraz. Potrzebuję czasu dla siebie. Poczekasz na mnie?". Otarłam łzy. To co stało się w środku z moim ciałem nie da opisać się słowami. Jeśli można wyszarpać serce z ciała słowami to on to zrobił kilkadziesiąt razy pod rząd. Odnalazłam w sobie siłę.
-Mam na Ciebie czekać? - odpowiedziałam spokojnie.
- Tak
- Znaczy się co? Dajesz sobie tydzień, dwa, miesiąc, rok na szaleństwa?
- Nie wiem ile.
- Nie no określ się. Potrzebuję daty konkretnej, bo nie wiem od kiedy zacząc skreślać dni w kalendarzu w oczekiwaniu na Twoją osobę - moje spojrzenie było puste, słowa twarde, wypowiedziane bez kszty zawahania.
- To nie tak.
- Ja Ci powiem jak. Spierdalaj! Rozumiesz?! W tym momencie nie ma Cię już w moim życiu. Dla mnie nie istniejesz. Usuwam Twój numer, facebooka. Nie istniejesz już dla mnie. Nie ma Cię.
- Co Ty mówisz?! Zostańmy chociaż przyjaciółmi, zachowajmy się jak dorośli - odpowiedział z przerażeniem w oczach.
- Dorośli?! Wiek nie ma nic do tego. Jesteś niedojrzałym dupkiem, któremu tylko zabawa, kumple i laski w głowie. Proszę bardzo baw się. Od dziś nie ma już nas! Żegnam! - wystawiłam rękę ku nie mu na pożegnanie.
-Żartujesz?!! Przytul mnie chociaż - widziałam w jego oczach niedowierzenie. Był pewny, że na tym się nie skończy. Jednak ja wiedziałam, że żegnam go po raz ostatni. Odwróciłam się na pięcie. Szłam twardo przed siebie. Nie pozwalając sobie na obejrzenie się za nim ani na łzy. "Już nigdy przez niego nie zapłaczesz! Rozumiesz?!! Nigdy nie zapłaczesz przez żadnego faceta! Nigdy!" - powtarzałam to sobie. Wróciłam do domu. Nie płakałam.