Archiwum 24 lipca 2014


lip 24 2014 Puste spojrzenie
Komentarze (0)

"Jesteś mądrą, piękną i fajną dziewczyną. Napewno sobie kogoś znajdziesz" - powiedział, patrząc na mnie z obojętnością. A ja poczułam jak moje serce rozpada się na tysiące małych kawałeczków. Stał przede mną chłopak, miłość mojego życia i świadomie zadawał mi bolesne ciosy - "nie mogę teraz do Ciebie wrócić. Potrzebuję czasu dla siebie. Jeśli do tego czasu kogoś sobie znajdziesz, to najwyżej będę żałował". Każdy wyraz przewiercał się przez moją głowę pozostawiając bolesny ślad. Tak bardzo go kochałam. Dostał ode mnie tysiące szans przez te wszystkie lata. Zaryzykowałam. Schowałam dumę i przyszłam tym razem to ja do niego prosić o szansę dla naszego związku i jej nie dostałam.

Ból minął, uderzyła mnie fala poczucia pustki. Czas zatrzymał się w miejscu a ja stałam i patrzyłam mu w oczy, w których nie dostrzegłam już niczego co kochałam. Jego spojrzenie było puste, oczy jakby wyblakłe. Odeszłam.

 

12 maja - moje 25 urodziny. Doskonale wiedziałam, że nie powinnam była tego robić, ale nie mogłam się powstrzymać. Wzięłam go na litość i poprosiłam o spotkanie z okazji moich urodzin. Od ponad 5 lat nie spędziłam ich bez niego i myśl, że mogłoby być inaczej stała się przerażająca. Zgodził sie bez wahania. Wiedziałam, że to jest ten jedyny moment bym mogła zrobić coś żeby go odzyskać, nie myślałam jednak, że stracę przy tym szacunek, złamię swoje zasady życiowe i odepchnę gdzieś daleką istotną cząstkę siebie.

On nie prosił, nie szedł na kompromisy, tylko żądał. Chciał możliwości spotykania się sam na sam z innymi kobietami (jak to dyplomatycznie nazywał "koleżankami"), imprezowania, wyjeżdżania z kumplami, ogólnie robienia czego tylko zapragnie i nie miałam prawa zgłosić ku temu żadnego sprzeciwu. Poszłam na wszystkie ustępstwa.

Gdy tak przystawałam na każdą wymyśloną przez niego zasadę, czułam jak coraz bardziej tracę przy tym samą siebie. Oddalałam się od siebie coraz bardziej, przerażała mnie myśl, że w końcu zniknę. Jednak myśl, że mogłabym go teraz stracić stała się jeszcze gorsza.

Wróciliśmy do siebie. Jednak żadne z nas nie spotkało się z radością jakiej oczekiwało. Mimo wszystko próbowaliśmy "nasz związek od dziś jest czystą kartką, przeszłość się już nie liczy" - powtarzaliśmy to razem jak mantrę.

Przyszłam do domu. Próbowałam doszukać w sobie, gdzieś tej radości, miłości, tych utęsknionych uczuć. Nie odnalazłam ich. Tego wieczoru zniknęła kobieta jaką wszyscy znali. Zmieniła ją miłość.

odmienion_a